Recenzje

ONLINE

 

Po raz pierwszy przyznana kobiecie, nagroda została przyznana MB za jej pracę fotografki, reporter i dokumentalistki, za pokazanie skutków wojny, i badanie umysłu człowieka, jego głodu religijności, czułości i godności.
MB czyni niewidzialne widzialnym, tworząc obraz jedności ludzkiej rodziny.
Włoska Narodowa Nagroda “Nonviolenza”

Za niestrudzone zgłębianie obrazu. Jej praca fotograficzna nie jest zwykłą dokumentacją, lecz prawdziwą eksploracją archetypów, podróżujących w duszy człowieka.
Nagroda im. Bruce’a Chatwina “Absolute eyes”

Święte rozdroża pod tym – jak i pod wieloma innymi względami – są przedsięwzięciem doprawdy unikatowym. Gdzieś z pogranicza. Z rozdroża właśnie, gdzie w jednym kierunku byłby teatr, w drugim – wykład performatywny, w trzecim – wystawa fotograficzna, w czwartym – koncert, w piątym – spotkanie z Historią i historiami. W programie przeczytamy, że „to opowieść o wędrujących ludach, zagrożonych szaleństwem człowieka, o związku z ziemią, rzeką, drzewem, górą, o tożsamości i wygnaniu, przynależności i wykluczeniu, o oazach spotkań, oblężonych przez uzbrojone fanatyzmy, o utraconych ojczyznach dzisiejszych uciekinierów, miejscach, gdzie różni bogowie mówią tym samym językiem”. Brzmi to wszystko poetycko, nieco nawet tajemniczo i tak, muszę przyznać, w rzeczywistości wygląda, tylko że w wymiarze odbioru, a nie samej formy. Ta jest nad wyraz prosta, oszczędna i powściągliwa. Bułaj otwiera swój notatnik, swoją Księgę zebranych opowieści. Siada po lewej stronie sceny przy pulpicie. Światła gasną i wielki ekran z tyłu staje się czarno-białym od zdjęć. Jedno, po kilku sekundach kolejne. I jeszcze. I tak dalej. W odpowiednim rytmie, przy delikatnym wsparciu muzycznym Anny Zubrzycki oraz pieśniarki i skrzypaczki Katarzyny Kapeli.

Prace fotograficzne Bułaj to nasycone emocjami mikronarracje. Piękne jak dzieła holenderskich mistrzów ze „złotego wieku”. Zarazem zmysłowe i eteryczne. Próbujące uchwycić rzeczy najsubtelniejsze, czyli człowieka w kontakcie z sacrum. Bułaj przy tym nie tyle komentuje kolejne fotografie, co towarzyszy nam w tej wyprawie przez religie i egzotyczne kraje, przez te „miejsca nieoczywiste” i „miejsca-mosty”, monastyry, wsie i plemiona. Jej uwagi bywają zabawne, sentymentalne, błyskotliwe, oryginalne i piękne, a także wzruszające, dotkliwe, głębokie i znaczące. Wszystko to hipnotyzuje i upaja. Wprawia w niejaki trans.

Na zdjęciach Bułaj najczęściej jest blisko, zadziwiająco blisko ludzi, jakby była przyglądającym się im wysłannikiem tego innego wymiaru, w stronę którego skierowane są ich prośby i nadzieje. To prawdziwe wyzwanie, które raz za razem podejmuje mimo licznych niebezpieczeństw, zniszczonego sprzętu, czyhających ze wszystkich stron egzotycznych chorób, wielogodzinnego, wielodniowego oczekiwania oraz iście szpiegowskich rozgrywek. Dlaczego to robi? Bo „fotografia to przywilej” – jak tłumaczyła w rozmowie pospektaklowej, która okazała się być nie mniej fascynującą niż sam pokaz. Bułaj jest przykładem artystki w pełni odpowiedzialnej, z bardzo osobistym poczuciem misji. Jest twórczynią pozbawioną taniego patosu i chęci epatowania, za to przyznającą ogromną rolę wrażliwości etycznej i respektowaniu wyznaczonych granic. Kiedy mówi o swoich bohaterach: „Duszę bym dała, żeby zrozumieć, z czego się śmieją”, jest w tym doszczętnie rozbrajający i godny podziwu ładunek rzadko dziś spotykanej delikatności i szczerości. Henryk Mazurkiewicz, “Wędrówki i rozdroża”. Recenzja z rezydencji artystycznej Błaźnice. Wędrowanie – dyrekcja artystyczna Anny Zubrzycki  – w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego we Wrocławiu

Jeśli odwagą reportera ma być polowanie na horror i krew, podróżowanie w samochodzie pancernym, w hełmie i kamizelce kuloodpornej, narażając przy tym życie innych osób (tłumacza, kierowcy, świadków), wtedy to, o czym mówię, odwagą nie jest.
Lecz jeśli odwagą jest przenikanie w najtajniejsze obszary, gdzie nie śmią zapuścić nosa żołnierze, poruszanie się samotnie i samowolnie, z daleka od medialnych stad, biorąc tylko na siebie ryzyko i koszty wypraw, i dzieląc z miejscową ludnością zwyczaje, codzienność, środki komunikacji; a zwłaszcza jeśli odwagą jest przełamywanie stereotypów cennych dla biur prasowych i oferowanie niepokojącej wizji świata, alternatywnej wobec tezy o konflikcie cywilizacji, i udawanie się na poszukiwanie “ostatnich”, aby zebrać opowieści tych, których nikt nie słucha – to nie znam osoby odważniejszej od MB.
To właśnie w Afganistanie – gdzie bywała wiele razy i we wszystkich porach roku, na pięciotysięcznikach Hindukuszu i Pamiru i na pustyniach – MB wykazuje swoją brawurę w sztuce opowiadania. Tym bardziej, że nie tworzy obrazów towarzyszących artykułom innych, lecz sama pisze swoje historie, biorąc na siebie trud dwóch poziomów lektury.
Ta free lance matka trojga dzieci, uzbrojona tylko w Leikę, ukrytą pod burką, podróżowała na piechotę, na koniu i jaku, na ścieżkach ubijanych przez mężczyzn, dozując w mądry sposób sztukę mimikry i szacunek, empatię i zuchwałość. Udało jej się przeniknąć przez check pointy talibów na terytoriach plemiennych, gdzie nawet Armia Czerwona w przeszłości, a dziś NATO, nie odważyli się postawić nogi.
MB nigdy nie zależało na wykazywaniu się odwagą, ale to właśnie jej zdjęcia Afganistanu, kraju ignorowanego przez media, okrutnego i łagodnego, wystarczają, by udowodnić jej umiejętność wejścia na palcach do najbardziej intymnych przestrzeni zabronionych dla kobiet. Patrzy nie podglądając, bez voyeryzmu, z szacunkiem i współczuciem dla cierpiących, wydobywając szlachetność i piękno nawet w miejscach grozy.
MB swoją obecnością nie przemienia miejsc ale staje się ich częścią, i może właśnie dlatego dociera do sytuacji i ludzi nieznanych reporterom wojennym.
Paolo Rumiz, korespondent specjalny, «La Repubblica»

Monika jest niezwykłą badaczką pograniczy, tych prawdziwych, które istnieją w świecie uważającym sią za globalny i otwarty, a który przesunął swoje granice z przestrzeni do serc.
Monika nie przychodzi z fotografii lecz ze słowa. Mówią o tym: studia filologii, teatr, jej pisanie, ale też i jej fotografie. I może tylko ona, kobieta dotrzymująca słowa i w słowie mieszkająca, mogła błądzić po tak malowniczym kraju (tak właśnie: skazanym na malowniczość, jak malownicza może być wojna). Może tylko ona mogła wsłuchiwać się w stłumione języki innych, studiując ich stłumione gesty, by w końcu wrócić do Europy bez obrazów toczonej w Afganistanie wojny, a za to z emocjonalną mapą przebytych dróg, poharatanych przez niewidzialne i nieprzekraczalne granice, kraju zmasakrowanego przez zaciekłe i brutalne wojny, które ludzie prowadzą przeciw samym sobie: mężczyzni przeciw kobietom, dorośli przeciw dzieciom, wierzący przeciw niewierzącym, wierzący przeciw wierzącym.
Nie przeszkadza mi Caravaggio czy Vermeer, który kiełkuje to tu to tam w jej fotografiach. Są obrazowym antydotum na malowniczość, i na pseudorealizm fotografii World Press Photo. I są też paradoksalną kpiną, ze strony Moniki, wobec imperatywu stylu, oraz ostrzeżeniem dla tych, którzy w jej zdjęciach widzieć będą tylko pociągnięcia pędzlem światła.
Dzieło Moniki o Afganistanie, jak i to poprzednie, i niezwykłe, o Europie Wschodniej , jest chyba najbardziej “polityczną” opowieścią o współczesnym świecie, jaką zdarzyło mi się zobaczyć od dłuższego czasu.
W Afganistanie, jak i gdzie indziej, Monika szuka tego, co powien mędrzec nazwał” milczeniem przegranych “, by je pokazać “zwątpieniu zwycięzców “.

Na planecie konfliktów asymetrycznych, jedynymi twardymi granicami są te, które dzielą widzialne od niewidzialnego. I jeśli Monika tytułuje “Innym Afganistanem” swoją wystawę w Pałacu Dodżów w Wenecji, owoc dwóch lat patrzenia przez obiektyw swojej leiki na kraj najbardziej oglądany i najmniej widziany przez geopolitykę, to jest w tym z pewnością prowokacja: jest tylko jeden Afganistan, ale nie ten, o którym opowiadają media.
Nie widać wojny, ale ona jest wszędzie w fotografii Moniki, jak endemiczna torbiel zaszyła się w każdym akcie publicznym i prywatnym, w każdym geście Afgańczyków, którym wykształciła stan umysłu, zaprojektowała otoczenie, wyregulowała codzienne nawyki.
Michele Smargiassi, krytyk fotografii, «La Repubblica»

One of the most respected photographers and documentary makers in the world, Monika Bulaj, polyglot and tireless traveller, has been criss-crossing the roads of Western Europe, Central Asia and the Middle East for years. She journeys in search of faces, people, landscapes, stories and meanings.
She travels, constantly unearthing, discovering, where others would not dare. As Monika Bulaj approaches the wonderful world of Afghanistan there emerges a detachment between the attentive observer and the involvement of anyone sharing the common human condition. Her photos are anything but impartial; they belong to a world that her magic, for a few hours, makes our own.
Enzo Bianchi, «La Stampa»

«Monika Bulaj’s  journey in the spiritual lands of  yiddishkeit and in the residual and re-born territories of Chassidism, accomplished over and over again in these times of ours, of atrocious dictatorship,  of money and global coarseness, is almost a miracle. Her narrative unravels with marvelous and overwhelming human accents, just beyond the borders  of the conformist skin of ours, lost and arrogant Westerns. After eighty years we find in the pages of “People of God” the “journalistic” pace and the literary passion of the great Joseph Roth of “Juden auf Wandershaft”, the mythical reportage that spoke about the Ostjudentum, living and throbbing in the frame of a heartbreaking and melancholic twilight, just on the border of its extinction.  … As a rhabdomancer, Monika can catch in an image, in a word, the spiritual relentless energy that comes out from the “rest”, from the vital density of the few who survived the hurbn, the annihilation of all Jews perpetrated by the Nazis and cowardly accepted by Europe. The ecstatic,  laic, and unrelenting  fibrillation  that one guesses in Bulaj’s  performances, both shots and words, stems from a powerful energy, the dybbuk of Polish Hebraism made into ashes, which still possesses her.»
Moni Ovadia, excerpts from the introduction to the book “Genti di Dio”

«If you suspect that the ancient faith does not lie in the choked squares, the marble cathedrals or the great metropolis, but rather in the periphery, in the forgotten villages on the farthest borders of the empire, then you should visit the work of Monika Bulaj”.»
Paolo Rumiz, «La Repubblica», Rome

«In “People of God” the importance of the photographic and narrative re-visitation of  Central and Eastern Europe in search of minor religions is first of all in the skill to  communicate with fresh immediacy the tragic aspects of that history… and in the strength of the sensitive photographer and curious writer who  finds in small details the true substance of any situation.»
Lorenzo Cremonesi,  «Il Corriere della Sera», Milan

«Les photos de Monika Bulaj ont l’odeur de la terre humide, de l’encens sacré, elles transmettent la lueur des cierges, reflètent la clarté du ciel de la Pannonie. Et aujourdhui Monika s’affirme dans le monde de la photo artistique.»..
Gauillame Prebois, «Le Soir», Bruxelles

«These faces remind us of Andrej Tarkovskij’s movies  or Caravaggio’s paintings. Young and old men of these regions wear a blanket of light. In their eyes a sparkle of nostalgic desire still glitters, despite the hardness of their lives. These men are looking for something, and they probably acknowledged the photographer as one of them. They are men of desire and knowledge, they keep secrets, they  sing effusively the joys of life,  and in their quest to go  beyond the religious borders they look  a bit as “God’s folly”. Monika Bulaj not only went looking for them, but has also shown them to us. Whoever watches her photographs, will wonder for sure how long this rooted and deep devotion is going to last, and how long these small people of God will live.»
Annette Krauss, «Donaukurier», Munich

«Monika Bulaj is a “light hunter”. Rather than being  interested in the boundaries among different cultures, she is focused on the spaces where what was impossible to blend has actually blended.  Hers are simply provocations to those who believe in solid and established  truths. She thinks that respect means to work without flash, because she is looking for the light, even when there is only shadow, and the details and  outlines  are blurred. This is how she creates her images that suggest action  and motion.»
Christiane Schlotzer, «Suddeutsche Zeitung», Munich

 «Monika Bulaj’s thirteen travel reports are reflections of the  same light… Yet,  what strikes us the most, are the expressions and gestures of everyday life, the universality of extraordinary and very unusual traditions at first sight, the richness of humanity shining through landscapes, persons, and tales. What’s more, the reflections of that light keep shining all the time, in spite of the abyss of evil: a photogram, a single word can accomplish the Bible commandment of memory, can re-present what has never passed away because it belongs to the future of the human kind itself.»
Father Enzo Bianchi, «La Stampa», Turin

«The book “People of God” is an atlas of differences, woven with different tales. The photographic gallery is a story in the story, made of faces, expressions, flashes, landscapes, interiors, that speak of the technical eclecticism  of photography and of its research, which aims at offering the visual perception of richness and  astonishment that are part of each diversity,  especially today, when so many people take into account the ethnic origin along with the cultural and religious differences, and show  growing suspects, if not clear hostility.»
Pietro Spirito, «Il Piccolo», Trieste

«Patience and impatience, a meditative persistence, and sometimes a very paced rhythm.  In some of her photographs a sort of indetermination prevails and  underlies passion and restlessness, for instance when the latter are chosen as reasons  to dance and to  play. There is nothing still here, nothing nostalgic. Everything is always on the go. Isn’t disappearance a kind of motion as well?»
Carl-Wilhelm Macke, «Zur Debatte», Munich

«Her work si an important opportunity to understand that we are not the only Europeans, there are also cultural and religious minorities that for decades the wall that divided east from west until 1989 prevented us from knowing.».
Vittorio Bonanni, «Liberazione», Rome

«The light, all interior, explodes in a sequence of midnight blue, red or golden yellow. The faces – aged nuns chanting litanies, young women carrying food to the funeral procession, brides showing a sacred icon in order to be accepted into the community – express amazement or diffidence. Bulaj’s lens rediscovers the apocalyptic fervour that contaminated north-eastern Poland in the early decades of the last century and transposes it in the wheaten colours and the light that accelerates the race of the ecstatic barefoot women through the ripened grain»..
Geraldina Colotti, «Alias/Il Manifesto», Rome

«You, who are so lucky to enjoy and admire these photos let yourselves be carried away by these journeys  between darkness and  light».
Lanfranco Colombo, Galleria Diaframma, Milan

 «If justice belonged to this world, “People of God” would be a textbook in every school of the world. Thanks to a moving and elegant writing style, and to dozens and dozens of photographs, this book confirms how people of different ethnic origin, nationality, and religion can and do live together. … The faces worn by time, endless and without a beginning, caught behind windows that look as if they have never been opened, behind dusty glass panels which, if broken, are never replaced; …. the villages lost in remote and distant regions, almost crystallized by ice and snow…»»
Alessandro Marrongiu, «Liberal», Turin

«Bulaj combines photography and writings; she blends them in a new form of communication even in her new language, Italian. Strong prose, imaginative, with a fantastic realism. She fills mountains of notebooks with microscopic observations. Inside yet another image».
Paolo Rumiz, «La Repubblica»